Stymulanty określane mianem „spalaczy tłuszczu” są prawdopodobnie najchętniej stosowanymi środkami mającymi pomóc w utracie nadmiaru tkanki tłuszczowej. Wiele związków odkrytych całe dziesięciolecia temu pojawia się obecnie na rynku jako „przełomowe” suplementy. Kontrowersyjna, ale bardzo popularna geranamina jest tego idealnym przykładem.

Sympatomimetyki to związki chemiczne wywołujące w organizmie reakcję typu „walcz lub uciekaj”, za którą normalnie odpowiada adrenalina (w badaniach nazywana epinefryną). Adrenalina działa poprzez wiązanie się z receptorami, co sprawia, że komórki stają się bardziej aktywne. Komórki tłuszczowe uwalniają zapasy tłuszczu, a komórki mięśniowe działają z większą siłą, wzrasta tętno, itp. Adrenalina to potężny hormon , ale jego działanie jest krótkotrwałe. Bardziej użyteczne stymulanty działają dłużej, bardziej precyzyjnie, ale jak na ironię, słabiej. Sympatomimetyki są zwykle bardzo selektywne, oddziałując tylko na wybrane typy tkanek i ścieżek sygnałowych, a dzieje się tak dlatego, że wiążą się tylko z wybranymi receptorami adrenergicznymi.

Sympatomimetyki są w stanie nasilić spalanie tłuszczu na wiele sposobów: poprzez zwiększenie wydatkowania energetycznego (spalanie kalorii), zwiększenie procentowego wykorzystania kalorii z tłuszczów kosztem węglowodanów, rozbijanie komórek tłuszczowych i uwalnianie nagromadzonego w nich tłuszczu, nasilanie przepływu krwi oraz transportu składników odżywczych do pracujących komórek (na przykład mięśni), a także poprzez opóźnianie zmęczenia oraz osłabianie apetytu.

Mieszkańcy krajów wysoko rozwiniętych popełniają powolne samobójstwo – jest nim nieaktywny styl życia sprzyjający otyłości. Przeciętna osoba doświadcza wyrzutu adrenaliny tylko podczas ogłaszania wyników „Mam talent”, co objawia się jedynie nieco bardziej nerwowym niż zwykle wierceniem się na kanapie. Tymczasem fizjologia człowieka kształtowała się w warunkach oczekiwania na dość częsty napływ adrenaliny. Hormon ten wydatnie podkręca nasz metabolizm, tak jak podtlenek azotu dodatkowo przyspiesza samochód wyścigowy. Takie przyspieszenie, czy to silnika samochodu, czy też naszego metabolizmu, prowadzi do bardzo nasilonego spalania paliwa. To, co w przypadku samochodu można by nazwać marnotrawstwem, może być prawdziwym błogosławieństwem, gdy staramy się pozbyć nadmiaru tłuszczu. Jednak chronicznie podniesiony poziom adrenaliny to oznaka stresu lub zdenerwowania, dla organizmu efekt nieprzyjemny, a nawet szkodliwy, podobnie jak dla samochodu podróż przez wiele godzin ze strzałką obrotomierza na czerwonym polu.

Niedawno przeprowadzone badania wykazały, że aktywność współczulna mięśni, czyli poziom stymulacji przypominającej aktywność adrenaliny w mięśniach, jest silnie powiązana ze spalaniem tłuszczu podczas redukcji. U ludzi otyłych, prowadzących siedzący tryb życia odpowiada ona za utratę około 14% całej wagi zredukowanej w wyniku stosowania diety.

W ten sposób dochodzimy do przeglądu historii klasy związków chemicznych zwanych sympatomimetykami. Ich początki sięgają zapewne czasów sprzed odkrycia pisma. Wyobraźcie sobie neandertalczyka pod wpływem czuwaliczki jadalnej (Catha edulis).

Historia sympatomimetyków

Najwcześniejsze zapisy na temat stosowania sympatomimetyków odsyłają do tradycyjnej medycyny chińskiej, która wykorzystywała mieszanki roślinne do leczenia szeregu różnych schorzeń. Ma Huang to roślina zawierająca liczne alkaloidy (w tym efedrynę) mogące pomagać w wielu różnych stanach chorobowych. Na przestrzeni wieków Ma Huang była najczęściej stosowanym stymulantem, aż do czasu wyizolowania z niej efedryny, co miało miejsce w 1885 roku. Syntetyczna efedryna została po raz pierwszy zaprezentowana w latach 20. ubiegłego stulecia.

Liczne przekazy świadczą o stosowaniu amfetaminy przez żołnierzy i pilotów walczących na frontach II wojny światowej. Amfetamina pomagała podtrzymać gotowość do walki oraz stan pobudzenia. Wiele państw nagromadziło w tym okresie olbrzymie jej zapasy. Lek ten został zsyntetyzowany już w roku 1887, ale nie był stosowany klinicznie jeszcze przez niemal 50 lat. Dlaczego zapotrzebowanie na amfetaminę było tak znikome? Otóż w dawkach terapeutycznych efedryna jest niemal równie skuteczna, a o wiele lepiej tolerowana przez organizm, poza tym była też środkiem bardziej znanym ówczesnym lekarzom. Być może to właśnie doświadczenia z okresu wojny sprawiły, że po jej zakończeniu amfetamina jako środek silniejszy (i o wiele mocniej uzależniający) była wykorzystywana już znacznie częściej. Po wojnie lekarze chętnie polecali amfetaminę jako środek mający zwalczać otyłość, dlatego też jej stosowanie było powszechne. Jednak działanie amfetaminy nie jest precyzyjnie ukierunkowane na pobudzanie i spalanie tłuszczu. Jej przyjmowanie wiąże się z wieloma fizycznymi i psychicznymi skutkami ubocznymi, włącznie z uzależnieniem. U wielu stosujących ją osób stwierdzono raczej ogólny spadek masy ciała, niż nasilone spalanie tłuszczu.

Metamfetamina to jeszcze silniejsza i bardziej uzależniająca forma amfetaminy. Jest to tak silny związek, że nadużywające go osoby (a jest to praktycznie nieuniknione ze względu na siłę nałogu) nabierały charakterystycznego wyglądu, będącego podstawowym symptomem umożliwiającym natychmiastowe zdiagnozowanie nadużywania tego środka. Niektórzy ludzie uważają, że zakrojone na szeroką skalę działania FDA w kierunku całkowitego usunięcia efedryny z rynku ze względu na „dobro społeczne” były jedną z taktyk zwalczania metamfetaminy. Niestety, zablokowało to stosowanie najskuteczniejszego do tej pory poznanego leku na otyłość – mieszanki efedryny i kofeiny. Ponadto, jeśli przegląd literatury fachowej dokonany przez dra J. Hallasa jest poprawny, to negatywny wpływ stosowania efedryny na zdrowie, na który powoływała się FDA, jest znacznie przeszacowany.

Utrata wagi porównywalna z efektami przyjmowania metamfetaminy dla niektórych osób stała się pretekstem do sięgnięcia po kokainę. Kokaina to kolejny związek z rodziny sympatomimetyków, wpływający na szereg ścieżek nerwowych w mózgu i znacznie przyspieszający tętno. Uzależniające działanie kokainy rozpoczyna się w mózgu, dając poczucie ekscytacji i spełnienia. Kokaina uzależnia bardzo szybko i gwałtownie. Z czasem chroniczne zażywanie tego narkotyku zniekształca procesy myślowe, przyczyniając się do spadku jakości życia, a w niektórych przypadkach nawet do śmierci. Efekt utraty wagi pod wpływem kokainy nie ogranicza się tylko do spalania tłuszczu – spada też masa mięśniowa. Dzieje się tak głównie dlatego, że środek ten zdecydowanie obniża apetyt.

Podczas II wojny światowej nastała złota era badań chemicznych. Naukowcy zidentyfikowali struktury i potencjalne zastosowania wielu związków takich jak aminy z grup alkilowych, do których należy także efedryna. Niektóre z tych związków wykazywały powinowactwo strukturalne z dobrze znanymi związkami wywołującymi pobudzenie, utratę wagi i inne korzystne efekty. Pośród nich był też związek zwany metyloheksanaminą (DMAA, DMPA), znany już wcześniej pod nazwą geranamina. DMAA nigdy nie osiągnęła w USA statusu leku (a przynajmniej w dostępnych bazach nie ma na ten temat żadnych danych), ponieważ w porównaniu do efedryny i innych stosowanych już wtedy leków była środkiem o znacznie mniejszej sile działania. Do DMAA jeszcze wrócimy.

Pojawienie się leków wspierających utratę wagi

Do połowy lat 70. ubiegłego wieku otyłość nie była uważana za ważny problem zdrowotny. Ludzie byli wtedy aktywniejsi fizycznie, dużą część wolnego czasu spędzali w ruchu, a presja społeczna nie sprzyjała tyciu. Uważało się wtedy, że o ile nie występują jakieś problemy z hormonami tarczycy, przyczyną otyłości jest obżarstwo i lenistwo. Hormony tarczycy także były stosowane w walce z otyłością, ale były zbyt nieprecyzyjne w działaniu, zaś efekty uboczne ich stosowania sprawiały, że większość lekarzy nie chciała ich przepisywać. Hormony tarczycy są bardzo efektywne, jeśli chodzi o zmniejszanie wagi ciała, ale równie kataboliczne dla mięśni, co dla tłuszczu. Dzieje się tak częściowo za sprawą zwiększania wrażliwości na sympatomimetyki.

Badania nad sympatomimetykami zostały skierowane bardziej w stronę oddziaływania na mózg. Kuracja tymi lekami sprawia, że dzieci z ADHD stają się bardziej skoncentrowane i zdolne do dłuższego skupienia na wykonywanym zadaniu. Lek o nazwie Ritalin (metylofenidat sprzedawany w Polsce pod nazwą Concerta) stał się głównym środkiem stosowanym w walce z ADHD, choć nie obyło się bez kontrowersji. Po leki tego typu szybko sięgnęli studenci i sportowcy. Wśród studentów szczególną popularność zyskał Adderall (kolejny lek pomocniczy w leczeniu ADHD), choć większość żaków nie cierpiała na żadne ze schorzeń. Lek był przez nich wykorzystywany do walki ze zmęczeniem wywołanym niedoborem snu lub po prostu jako środek używany podczas imprez. Oczywiście u osób przyjmujących tej klasy leki stwierdzono utratę wagi. Niektórzy ich użytkownicy nie oczekiwali zresztą efektu „dopalacza”, szukali sposobu na poradzenie sobie z efektami braku snu z przyczyn czysto praktycznych. Odmianą sympatomimetyków są leki takie jak Provigil czy Nuvigil. Nie są one tak silne, jeśli chodzi o redukowanie apetytu czy spalanie kalorii, ale wykazują wpływ na spadek wagi, pomagając w czasie redukcji. Według plotek, cieszą się one uznaniem wśród sportowców, którzy z racji rozgrywanych meczów lub zawodów często zmieniają strefy czasowe.

Clenbuterol, lek uważany przez kulturystów za najpotężniejszy stymulujący spalacz tłuszczu nie jest, a przynajmniej nie powinien być dostępny w USA. W ciągu ostatniej dekady clenbuterol stał się modny w świecie filmu i mody. Opisywany jest jako adrenergiczny agonista receptorów beta-2, które wspomagają spalanie tłuszczu i kalorii. Kulturyści na własnej skórze poznali zjawisko tachyfilaksji, czyli upraszczając, coraz mniejszej skuteczności, która obniża się z każdą przyjętą dawką. Jest to zjawisko typowe w tej klasie leków, ponieważ receptory wiążące związki adrenalinopodobne regenerują się dość wolno. Często zdarza się tak, że organizm sam ogranicza ilość receptorów, działając pod wpływem instynktu samozachowawczego. By uniknąć tego efektu, kulturyści przyjmują clenbuterol w cyklach, na przykład przez dwa dni, po czym następują dwa dni przerwy.

Dexatrim (fenylopropanolamina) przez lata był prawdziwym bestsellerem na rynku leków pomagających schudnąć. W pewnym sensie również należy do sympatomimetyków, ale wiąże się raczej z receptorami alfa-1, odpowiedzialnymi bardziej za ograniczanie apetytu niż podkręcanie metabolizmu. Pomimo dziesięcioleci obecności na rynku, stosowanie fenylopropanolaminy zostało zabronione niedługo po zakazie dotyczącym efedryny. Przepis zabraniający używanie tego środka opierał się na podstawie dość mętnych dowodów, które wskazywały, że u stosujących go kobiet sprzyjał wylewom krwi do mózgu. Niektórzy twierdzą, że tak jak w przypadku efedryny, fenylopropanolamina padła ofiarą walki z metamfetaminą, ponieważ może być wykorzystana przy produkcji silnie uzależniającego narkotyku.

Wprowadzenie do świata sportu połączenia kofeiny i efedryny, co miało miejsce na początku lat 90. ubiegłego stulecia, przypisuje się wielu osobom. Badania naukowe potwierdziły korzystny wpływ tej kombinacji na spalanie tłuszczu u osób otyłych. Również po wprowadzeniu na rynek produkty oparte na mieszance tych związków, zarówno w wersji syntetycznej, jak i ziołowej, potwierdziły swą skuteczność w zakresie redukcji masy ciała oraz jako preparaty o działaniu energetyzującym. Za sprawą tej ostatniej właściwości środki te stały się popularne na imprezach i są powiązane z niewielką liczbą poważnych (nawet śmiertelnych) przypadków wymagających pomocy lekarskiej. Efedryna działa poprzez zwiększenie uwalniania epinefryny. W cytowanym już badaniu na temat współczulnej aktywności mięśni, osoby, u których pod wpływem efedryny aktywność ta była wyższa, odnotowały o 14% większy spadek wagi. Dodanie kofeiny wydłuża czas działania sygnału w komórkach poprzez zablokowanie enzymu o nazwie cyklaza adenylowa. Lekiem wykazującym pokrewieństwo z kofeiną jest Teofilina, środek często stosowany w inhalatorach dla astmatyków oraz teobromina. Po wycofaniu z rynku farmaceutyków opartych na połączeniu efedryny i kofeiny, w sprzedaży pojawił się szereg innych produktów, które nie były zbyt skuteczne i nie odniosły większego sukcesu. Wśród nich można wymienić pseudoefedrynę, również wkrótce zdelegalizowaną jako pochodną metamfetaminy, a zastosowane w wielu suplementach synefryna i oktopamina spotkały się z chłodnym przyjęciem użytkowników, którzy dostrzegali, że związki te skutecznością nie dorównują efedrynie.

Historia DMAA

Od wprowadzenia zakazu sprzedaży suplementów zawierających efedrynę upłynęło siedem lat. W związku z tym, że od już dłuższego czasu większość klientów nie miała kontaktu z efedryną, rynek otworzył się na inne sympatomimetyki będące środkami o mniejszej mocy. W 2006 roku Patric Arnold, znany w świecie sportu z wprowadzenia na rynek prohormonów, rozpoczął sprzedaż suplementu o nazwie AMP, zawierającego geranaminę. Wprawdzie Arnold zachowywał budowę chemiczną tego składnika w tajemnicy, ale w końcu udało się ustalić, że jest to nic innego jak metyloheksanamina (sprzedawana także jako 1,3-dimetylomelamina, DMAA lub DPMA).Udział Arnolda w skandalu BALCO sprawił, że geranamina natychmiast znalazła się pod lupą mediów i agencji antydopingowych. Obecność geranaminy na rynku była dość ograniczona aż do czasu wprowadzenia przez USPLabs suplementu o nazwie Jack3d. Produkt ten reklamowano jako suplement przedtreningowy, który wspomaga koncentrację i opóźnia zmęczenie ćwiczącego. W okresie swej największej popularności Jack3d należał do najlepiej sprzedających się suplementów diety. Z chemicznego punku widzenia, DMAA to związek nieco inny niż te, którymi się tu zajmujemy, ponieważ jego struktura nie jest pierścieniem, jednakże jest na tyle zbliżona do amfetaminy, że może powodować pozytywne wyniki podczas testów antydopingowych. Tak więc można powiedzieć, że geranamina przypomina amfetaminę, ale sporą przesadą byłoby stwierdzenie, że wykazuje podobną moc lub efektywność.

Metyloheksanamina w ciągu ostatniego roku znów znalazła się w świetle jupiterów. Stało się tak za sprawą kilku głośnych procesów wytoczonych przez sportowców, którzy wpadli na kontroli antydopingowej (na listach bardzo wielu federacji sportowych metyloheksanamina jest substancją zabronioną) oraz licznych dyskusji na temat tego, czy DMAA można zaliczyć do substancji naturalnych. Sądy jednoznacznie określiły, że sportowiec ponosi odpowiedzialność za to, z jakich suplementów postanawia korzystać i ignorancja w kwestii ich składników nie jest uzasadnioną linią obrony po wpadce na kontroli antydopingowej. Pojawiły się także głosy, że geranamina nie występuje naturalnie w oleju z geranium ani w żadnej innej roślinie, co jest warunkiem włączenia do składu suplementu określonym przez reguły DSHEA (są to amerykańskie regulacje federalne, wskazujące składniki dopuszczone do stosowania w suplemencie). Wątpliwości co do obecności DMAA w oleju z geranium powstały po publikacji w chińskim magazynie handlowym. Raport Z. Pinga i jego współpracowników został jednak poddany krytyce. Dodatkowe kontrowersje wzbudziło doniesienie australijskich naukowców opublikowane w „Drug Testing and Analysis”, w którym stwierdzili, że „olej z geranium nie zawiera metyloheksanaminy, a jeśli związek ten występuje w produktach oznaczonych jako zawierające olej z geranium, to musi to być wynikiem dodania materiału syntetycznego”.

W tamtym czasie nie opublikowano żadnego raportu, który potwierdzałby naturalne pochodzenie geranaminy. Wprawdzie argument ten osłabł po tym, gdy jeden z głównych przeciwników uznania DMAA za związek występujący naturalnie, w ostateczności publicznie przyznał mu taki status. Tym niemniej, dobrze byłoby mieć przed sobą wyniki poważnego badania, opublikowanego w jakimś renomowanym magazynie naukowym.

Metyloheksanamina w dalszym ciągu nie cieszyła się dobrą prasą. Pojawiały się głosy, że syntetyczny związek chemiczny nie powinien być stosowany w suplementach diety. Jednak należy pamiętać o tym, że tylko nieliczne witaminy podawane ludziom są naturalnego pochodzenia, większość z nich jest z powodzeniem syntetyzowana. Kreatyna, najpopularniejszy suplement w historii, także jest syntetyzowana, podobnie jak wiele aminokwasów.

29 lipca 2011 roku American Herbal Products Association (AHPA) poparło stosowanie syntetycznych wersji naturalnie występujących związków chemicznych. Odnosząc się do syntetycznych składników botanicznych, Michael McGuffin, prezes AHPA, powiedział, że składniki dietetyczne definiować należy jako „substancje dietetyczne przeznaczone do stosowania przez ludzi w celu suplementacji diety, mającej zwiększyć całkowite spożycie danej substancji”. Patrząc na stosunkową prostotę molekuły, można sądzić, że w okresie jej tworzenia nie było żadnej potrzeby szukania jej naturalnego źródła, zwłaszcza uwzględniwszy fakt, że działo się to na dziesięciolecia przed wprowadzeniem DSHEA.

Ostatnią wątpliwością dotyczącą geranaminy, pojawiającą się zresztą w przypadku znakomitej większości suplementów diety (co nie oznacza, że nie należy traktować jej poważnie) jest pytanie: czy jest to substancja bezpieczna? Ludzie mają skłonność do uznawania za bezpieczne tych suplementów diety, leków/związków chemicznych, które są znane od lat, co może być sporym błędem. Nie istnieje żaden system ujednoliconego raportowania efektów ubocznych wywoływanych przez składniki suplementów diety. Nie przeprowadzono żadnych testów klinicznych potwierdzających skuteczność, toksyczność czy bezpieczeństwo stosowania geranaminy. Ograniczone źródła naukowe odnoszą się do jej krótkotrwałego działania lub badań nad iniekcyjną i wziewną formą leku o nazwie Forthane (wcześniejszego wcielenia metyloheksanaminy). Z farmakologicznego punktu widzenia wydaje się, że DMAA w rozsądnych dawkach powinna być dobrze tolerowana przez dorosłe, zdrowe osoby. Oczywiście, jak na temat DMAA słusznie zauważył ekspert do spraw dopingu, Don Catlin: „w tej klasie leków wszystko zależy od zastosowanej dawki. Jeśli weźmiesz dużą dawkę, twoje tętno i ciśnienie bardzo wzrośnie i możesz to nawet przypłacić życiem”.

To, że metyloheksanamina podnosi ciśnienie krwi zostało udowodnione. We wrześniu 2011 roku opublikowano wyniki badania, w którym zaobserwowano, że metyloheksanamina w dawkach 50 lub 75 mg, podawana sama lub w połączeniu z 250 mg kofeiny, podnosi zarówno skurczowe, jak i rozkurczowe ciśnienie krwi w stopniu wprost proporcjonalnym do zastosowanej dawki. Co ciekawe, tętno nie tylko nie wzrosło, ale nawet nieznacznie spadło. Tym niemniej, krótki i łagodny wzrost ciśnienia krwi nie jest czymś śmiertelnie niebezpiecznym.

Niestety, w chwili obecnej stosowaniu metyloheksanaminy przypisuje się dwie ofiary śmiertelne. W 2010 roku pewien 21-latek zażył dwie kapsułki DMAA (w sumie 500 mg) przed imprezą i zmarł na skutek wylewu krwi do mózgu. Biorąc pod uwagę zmiany w ciśnieniu krwi, jakie w omawianym wyżej badaniu wywoływała dawka rzędu 75 mg, nic dziwnego, że tak znaczne przedawkowanie było szkodliwe. Najwyraźniej jednak 500 mg to zwyczajowa dawka tej substancji stosowana przez młodych Australijczyków.

Geranamina pozostaje popularnym składnikiem w suplementach nasilających spalanie tłuszczu oraz podnoszących poziom energii. Choć nie jest to najlepszy znany sympatomimetyk, zdaje się być najlepszym wśród obecnie dostępnych. Jednak ze względu na udowodnioną zdolność do podnoszenia ciśnienia krwi, DMAA nie powinna być stosowana przez osoby z nadciśnieniem. Ponadto należy pamiętać, że efekty uboczne jej przyjmowania narastają wraz z dawką, dlatego też należy ją uważnie dobierać. Wzrost ciśnienia krwi obserwowano już przy podaniu 50 mg, a sytuacja pogarszała się po dodaniu kofeiny.

W porównaniu ze środkami takimi jak efedryna, DMAA jest związkiem stosunkowo słabym. Ryzyko wystąpienia działań niepożądanych przy stosowaniu metyloheksanaminy jest mniejsze niż w przypadku efedryny czy nawet fenylopropanolaminy (Dexatrim).

Podsumowanie

Połączenie efedryny z kofeiną oraz inne leki spalające tłuszcz mogą wywoływać poważne skutki uboczne. Jednakże jeśli są podawane zgodnie z zaleceniami doświadczonego lekarza, okazują się być całkiem bezpieczne i skuteczne. Tymczasem ich wycofanie z oficjalnego obiegu zmusiło konsumentów do korzystania z ich słabiej opisanych zamienników, wśród których są nawet środki tak niebezpieczne jak amfetamina czy kokaina.

Sympatomimetyki mogą być dobrym uzupełnieniem diety, treningu i wspierać utratę wagi. Jednak oczekiwania sięgających po nie osób, żądnych szybkich efektów w połączeniu ze zwiększeniem zapasu energii, mogą prowadzić do stosowania przesadnych i ryzykownych dawek. Najlepszym rozwiązaniem byłoby przywrócenie do sprzedaży połączenia efedryny i kofeiny jako dostępnego na receptę leku pomagającego schudnąć. Korzystając z obecnie dostępnych środków, pamiętajcie, że najważniejsze jest zachowanie umiaru.

Źródło: Magazy MuscylarDevelopment Polska

Śledź nas na Facebooku